Aniołki podusie trzepią
Aniołki podusie trzepią
Dawno, dawno temu, w jednym ze swoich kabaretów Marcin Daniec przebrany za czterolatka tak oto wyrażał radość z nadejścia wiosny: „Wiosna psysła! Wiosna psysła! Cóz za piękne chwiiiiile!
Wyleciała pscółka z ula – ugryzła mnie…w tyłek. A to wszystko pzes mom siostrę – chyba jom uuuuuduse!!
Bo na spodniach mi nasyła rózowy kwiatusek…”
Boże mój, jak ja bym chciała móc tak jak on cieszyć oko moje widokiem pszczółek – a niechby mnie nawet która franca dziabnęła – zniesę to dzielnie.
A tu jak na psa urok – ani pszczółek, ani wiosny, i choćbym nawet gołe dupsko(za przeproszeniem) na wabika wystawiła, to se go ewentualnie odmrożę.
Zamiast rozmawiać o budzącym się do życia świecie, prowadzę z mymi dziećmi dysputy na temat przyczyn śnieżycy na przełomie marca i kwietnia.
I tak mój mądry ( aż czasem za bardzo )synuś zadaje mi pytanie-zajawkę:
-Mama, a czemu dzisiaj śnieg pada, chociaż już topiliśmy marzannę?
- Ach syneczku, nic się nie martw, to tylko aniołki podusie trzepią po zimie.
I nie uwierzycie….kupił to….poszedł….nie pyta. Niestety dwa dni później się wydać aniołkom zdrowo ......, bo za oknem wali śniegiem, że aż dech zapiera.
Akurat próbowałam zmienić proporcje w przepisie na babę świąteczną i zwiększyć dawki o jedną trzecią, gdy moje słodkie dziecię wpada mi do kuchni i z wyrazem konsternacji na twarzy pyta:
-Mamunia, a czy dzisiaj czas trzepania pierzynek?
- Jakich pierzynek, Kubusiu? – zapytam półprzytomnie, bo byłam właśnie w trakcie obliczenia trzeciej części z dwóch jajek.
- No anielskich, mamusia!- A widząc mój tępy wzrok, tłumaczy cierpliwie. – No przecież tyle śniegu się w podusi nie zmieści!.
No przyznam się bez bicia, że mnie w tym momencie poniosło. Zapomniałam bowiem z wrażenia całą metodykę, logikę i technikę prowadzonych wcześniej kalkulacji, więc dostałam nerwa i wygoniłam syna do swojego pokoju ( no dy nie jestem ideałem).
Niemniej jednak za kilka chwil staje w progu moja słodka córunia i wdzięcznie sepleniąc zapytowuje:
- A mamuszaaaa? (Teraz ma fazę na „sz”i wszędzie je wpycha, pewnie dlatego, że Kuba nie potrafi go wymówić i mu małpa na złość czyni). A te aniołki to mają pieszynki zwycajne cy antylarelgicne?
Już miałam zagrzmieć okrutnie, kiedy nagle znalazłam to pytanie intrygującym, więc odbijam piłeczkę:
- A czemu pytasz, ptysiu?
-Bo Kuba mówi, że jak takte aniołki nie miały kaszy, żeby se wymienić te pieszynki, no i mają takie żwykłe, pufowe, to mosze jeszcze do lata szypać i szypać i czo wtedy?
- Nie wiem kochanie, co będzie, ale wiem z całą pewnością, czego nie będzie….baby świątecznej w zwiększonej proporcji!
(przed Świętami Wielkanocnymi)